(7) Marny podryw
Poniedziałek, 6.12.2021
Wraz z lotem zarezerwowałam sobie od razu pokój w luksusowym hotelu — NH Cartagena. Dotarcie do hotelu trochę mi zajęło, ponieważ żaden z Hiszpanów nie mówił po angielsku, a ja za Chiny nie zgadłabym jak wymówić litery „NH” po hiszpańsku. No, ładnie — pomyślałam sobie. Wybrałam się do kraju, w którego języku nie potrafię powiedzieć nic prócz „gracias” y „hola” i jeszcze liczę na to, że znajdę tu swojego biologicznego ojca... i się z nim dogadam! Co ja sobie myślałam!?
Na szczęście po kilku próbach trafiłam na kierowcę Ubera, który władał językiem angielskim i mogłam się z nim porozumieć bez problemu.
Sam dojazd do hotelu zajął około pół godziny. Kierowca pomógł wypakować moją walizkę z bagażnika, za co podziękowałam mu sporym napiwkiem. Dalszą podróż w stronę recepcji odbyłam już sama i pieszo. Oczywiście nie umknęło mojej uwadze, iż przykułam wzrok wielu gości, gdy tylko przeszłam przez główne drzwi. Cóż, mojej urodzie i wdziękowi zaprzeczyć się nie da; byłam przyzwyczajona do przyciągania uwagi gapiów.
Podeszłam do recepcji. Przystojny recepcjonista przekazał mi klucz do mojego pokoju i kilka chwil później byłam już na miejscu.
To był całkiem przyjemny pokój. Przestronny, przytulny, z dużymi oknami, przez co też był bardzo jasny. Czułam się tu jak w domu.
Postanowiłam odpuścić sobie na dzisiaj poszukiwania biologicznego ojca — i tak nie wiedziałabym nawet od czego zacząć. A, tak! Od przypomnienia sobie jego imienia i nazwiska. Ale to jutro. Dziś miałam zamiar skorzystać z pogody i pójść się zrelaksować przy basenie.
Jednym szybkim ruchem otworzyłam swoją walizkę i zaczęłam ją przekopywać w poszukiwaniu bikini. Znalazłam! Wzięłam ich kilka, bo przecież jestem w kraju, w którym przez większość roku jest ciepło! A przynajmniej w tej części.
W okamgnieniu wcisnęłam się w bikini — które swoją drogą idealnie podkreślało moją wysportowaną sylwetkę — narzuciłam na siebie prześwitującą podomkę i zeszłam z ręcznikiem na basen.
Strefa basenowa była oczywiście na świeżym powietrzu. Wokół basenu rozłożone były leżaki, a nad nimi coś, co przypominało altankę. Każda altanka osłaniała dwa leżaki. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim ktoś się do mnie przysiądzie.
Rozłożyłam swój ręcznik na leżaku, który znajdował się naprzeciwko krótszego boku basenu. Ledwie zdążyłam się na nim położyć, a już na leżaku obok siedział jakiś młody — i całkiem przystojny — Hiszpan. A przynajmniej na Hiszpana wyglądał. Miał ciemną karnację, jasnobrązowe oczy i czarne loczki, które opadały mu niesfornie na czoło. Jego twarz dopełniały wystające kości policzkowe, pełne usta i kilkudniowy zarost. Od razu wpadł mi w oko.
Jednak jak to ja — mistrzyni flirtu i udawania niedostępnej — zsunęłam tylko lekko z nosa okulary przeciwsłoneczne, zlustrowałam go wzrokiem i ponownie wsunęłam okulary na nos, odwracając się w stronę basenu. Chłopak najwyraźniej się tym nie przejął, bo kątem oka byłam w stanie dostrzec, że nadal mi się przygląda. Osunęłam się więc niżej na leżaku i odrzuciłam ręce do tyłu, splatając je nad głową, przez co moje plecy przybrały formę łuku. Zamknęłam oczy i westchnęłam głośno.
Wyglądało na to, że moja udawana niedostępność na niego działała, bo usłyszałam jak wstaje z leżaka obok i kieruje się w stronę mojego. Kilka sekund później srogo pożałowałam pozycji, w jakiej się ułożyłam.
Hiszpan wsunął jedną rękę tam, gdzie moje plecy tworzyły łuk, a drugą pod moje kolana i szybkim ruchem podniósł mnie z leżaka. Wzięta z zaskoczenia pisnęłam, a widząc, że idzie w kierunku wody zaczęłam się wyrywać i krzyczeć. Cała strefa basenowa zwróciła swoje oczy na mnie. Nie zważając na moje protesty, chłopak wypchnął mnie ze swoich ramion i rzucił do wody. W panice próbowałam się jeszcze czegoś złapać, co okazało się fatalnym pomysłem. Nie zauważywszy, że znajduję się bardzo blisko krawędzi basenu, uderzyłam w nią i...
Następne, co pamiętam, to pobudka w szpitalu.
Komentarze
Prześlij komentarz